Prościzna.
Zmienili mi nauczycielkę z polskiego (na prośby rodziców, nie wiadomo czy się cieszyć, czy płakać), geografii (na nasze nieszczęście) oraz nauczyciela z informatyki (czas pokaże, jaki jest) i wf-u (ku radości dwudziestu pięciu chłopaków z mojej klasy, a ku rozpaczy sześciu nas- dziewczyn).
Na lekcji wf-u dostałyśmy taki wycisk, że po samej rozgrzewce można nas już było zdrapywać z podłogi. Masakra. Wróciłam do domu i miałam tak zły humor, że aż się rozpłakałam, tak bez powodu. A może wszystko się już po prostu nazbierało? Bo oczywiście dodatkowo musiałam pokłócić się z tatą. I zasnęłam na.. 3 godziny.
Na szczęście nauczycielka matematyki (z której mamy rozszerzenie) powiedziała, że da nam ostatni dzień luzu i nie zada pracy domowej. Chwała jej!
Edit: Aż z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że:
Bluzka - Pretty in Love
Sukienka w roli spódnicy - RIO
Pasek - Jean Paul Gaultier Tribute
Torebka - Voile
Buty - Special Offer
Przesłuchuję ostatnio starą płytę My Chemical Romance - Three Cheers for Sweet Revenge :)
Podoba się :)
OdpowiedzUsuńSzkoła to zło.
Zgadzam się,u mnie jest taka nie będę się już wyrażać jaka,pani od angielskiego -.- Stylizacja piękna!
UsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńŁadnie :D
OdpowiedzUsuńFantastycznie. Och, nie mów mi o szkole, mój wczorajszy dzień wyglądał podobnie, a dziś wcale nie jest lepiej.
OdpowiedzUsuńU mnie jest trochę lepiej, ale bardzo dużo lekcji już nam zadali.
Usuń